Pamietam, ze wszyscy moi znajomi mieszkali w Ab'dendriel i jeden z nich, gdy tylko wyszedlem z Rookgaardu, czym predzej zadbal, bym bezpiecznie dotarl z Carlin do Ab i przeprowadzil mnie przez labirynt. Do dzis uwazam, ze to jedno z fajniejszych miejsc w swiecie Tibii. Chcialem od razu ruszac do podboju swiata, wiec kumpel pokazal mi najblizsze expowisko, ktore uznal za odpowiednie dla mnie. Femor Hills i zamieszkujace je gobliny. Ostrzegal mnie przez Cyclopami i zabronil mi wchodzic na wyzsze poziomy wzgorz. Po krotkiej wycieczce krajoznawczej zostawil mnie samego i sam udal sie na lowy gdzie indziej. Nie baczac na jego ostrzezenia zdecydowalem sie zwiedzic szczyt wzgorza. Szybko spotkalem Huntera, ktory zaczal mnie gonic i mocno bic. Nie udalo mi sie niestety uciec, juz przed samymi schodami moja energia zyciowa nie wytrzymala i padlem na ziemie. Chcialem ZEMSTY. Wiedzac jednak, ze spotkalem silnego przeciwnika, poprosilem kumpla, by mi pomogl go zabic. Powiedzialem mu, ze zabil mnie PK o nicku Hunter. Przez tydzien nie mialem spokoju od cietych komentarzy na temat mojego noobostwa. Wspominam jednak to milo.